... czyli długo wyczekiwane grzybobranie :)
Uwielbiam chodzić na grzyby! W tym roku zaliczyłam już 2 małe wypady do lasu, ale były to raczej krótkie schadzki, niż poważna grzybowa wyprawa. W końcu udało się jednak zebrać ekipę i pojechać w nasze ulubione miejsca. Pogoda niestety nas nie rozpieściła (nocki już dość zimne), ale mimo wszystko nie wróciliśmy do domów z pustymi rękami. Co prawda brak mi moich ukochanych prawdziwków, ale piękne podgrzybki też potrafią nacieszyć oko i podniebienie.
Grzyby zbieram od małego - już jako kilkulatka chadzałam z rodzicami do lasu, więc mogę śmiało powiedzieć, że na grzybach się znam. Zbieram jednak tylko to, czego jestem pewna. Jeśli mam wątpliwości - zwyczajnie odpuszczam i nie ryzykuję.
W moim tegorocznym koszyku królowały głównie podgrzybki brunatne, znalazło się też kilka zajączków, koźlaczków, maślaków no i przede wszystkim (nie będę ukrywała, że jestem z nich dumna!) kilka pięknych okazów prawdziwków.
Po oczyszczeniu pod bieżącą zimną wodą (zalecam użycie delikatnej gąbeczki kuchennej - szybciej idzie), podzieliłam je na sekcje:
1. do zamrożenia - tutaj królowały większe podgrzybki i maślaki, pokroiłam je w kawałki i przełożyłam do woreczków z suwakiem, większą garść jednak zabrałam i ugotowałam trochę grzybowego sosu;
2. do suszenia - prawdziwki i koźlaki, trochę podgrzybków - również pokrojone (w paski);
3. do marynaty - wybrałam najmniejsze podgrzybki.
Grzyby suszę w specjalnej suszarce do grzybów i owoców. Nie jest to duży wydatek, a można jednocześnie ususzyć sporą partię grzybów (ma kilka pięter). Świetnie sprawdza się także do suszenia warzyw czy owoców (np. na susz wigilijny albo pomarańcze do świątecznych ozdób). Suszone grzyby oczywiście lądują u mnie w potrawach wigilijnych, dodaję także zawsze małą garść do rosołu - dają mu przepiękny kolor oraz głęboki smak i aromat.
Przepis na sos grzybowy:
Składniki:
2 łyżki masła klarowanego
ok. 300 g pokrojonych grzybów
1 średniej wielkości cebula
100 ml śmietanki 30%
sól, pieprz
Przygotowanie:
1. Na maśle klarowanym podsmażam pokrojoną cebulę (może być w piórka) - aż się zeszkli.
2. Do cebuli wrzucam grzyby, dodaję sól oraz pieprz i przykrywam. Podduszam je przez ok 15 minut na średnim ogniu, raz na jakiś czas mieszając.
3. Zdejmuję pokrywkę i nieco odparowuję wodę (ok. 5 minut na wolnym ogniu). Sos powinien już wtedy nieco zgęstnieć.
4. Dodaję śmietankę i jeszcze chwilę podgotowuję. Po dodaniu śmietanki sos zrobi się gęstszy i zyska aksamitną teksturę.
Taki przygotowany, jeszcze gorący sos przelewam do słoiczków i wekuję (stawiam na góry dnem i czekam, aż ostygnie).
Wskazówki:
Jeśli podaję sos na świeżo, dodaję do niego też posiekaną natkę pietruszki - fajnie podkręca smak :)
Taki sos idealnie nadaje się też do różnych mięs, czasem robię go z dużą ilością pieprzu i blenduję - jest wtedy obłędnym dodatkiem do steków!
Najwięcej przygotowania wymaga marynata. Jak ją robię?
Składniki:
0,5 litra octu (10%)
1 litr wody
6 łyżek cukru (można mniej, ale ja robię nieco słodkawe i mają swoją rzeszę fanów)
3 płaskie łyżki soli
1,5 litra wody
ziele angielskie
liść laurowy
pieprz czarny ziarnisty
gorczyca
Przygotowanie:
1. Zaczynamy od wyparzenia słoików. Myję je dokładnie i razem z pokrywkami umieszczam w piekarniku na ok. 40 minut w temp. 80-100 stopni. Pokrywki zazwyczaj kupuję nowe - często przy otwieraniu odginają się, co powoduje że mogą nie do końca się "zassać".
2. Do garnka wlewam wodę (więcej niż pół garnka). Kiedy woda się zagotuje, solę ją i wrzucam oczyszczone grzyby. Obgotowuję je ok. 7-10 minut (zwłaszcza, jeśli w słoiczkach mają wylądować nieco większe okazy). W trakcie gotowania grzyby będą się pienić i woda zmieni kolor na brunatny - to normalne ;)
3. W międzyczasie przygotowuję zalewę: wlewam wodę, ocet, dodaję cukier, 3-4 liście laurowe, parę kulek pieprzu, ziela oraz ok. 2 łyżki stołowe gorczycy. Zagotowuję.
4. Do każdego ze słoiczków wsypuję po małej łyżce gorczycy, 2-3 ziarna ziela angielskiego i ok. 2 listki laurowe (jeśli słoiki mają pojemność większą niż 300 ml, oczywiście trzeba zwiększyć proporcję dodatków). Niektórzy dodają też do marynary marchewkę w plastrach oraz po plasterku cebuli - mi wystarczy sam smak grzybków i nie podkręcam ich już żadnymi dodatkami ;)
5. Łowię cedzakiem podgotowane grzyby i wrzucam jeszcze gorące do słoiczków. Grzyby powinny zajmować nie więcej, niż 3/4 objętości słoiczka. Następnie zalewam je przygotowaną, gorącą zalewą (zostawiam ok. 1 cm od wierzchu) i szczelnie zakręcam. Zakręcone słoiki stawiam do góry dnem. Kiedy przetwory już ostygną i się pięknie zawekują (zazwyczaj na następny dzień) lądują już na moim spiżarnianym regale.
Tak przygotowane marynowane grzybki można jeść po ok. 10 dniach od przygotowania, a co najważniejsze - mogą stać w spiżarni nawet kilka lat. Będę jednak szczera - nigdy mi się to jeszcze nie przydarzyło. Zawsze w ciągu roku przychodzi czas, kiedy jesteśmy na grzybowym deficycie i znowu z utęsknieniem czekam na jesień :)